Dzień 14 – Final Velo
– pociągowo
Ciopągiem REGIO z
Chełmu do Lublina ( przedział dla nas, luzu na rowery w bród ). W Lublinie, w
oczekiwaniu 4-godzinnym na ciopąg do Wa-wy: kawki, ciasteczka, książki, lodziki
i inne turystyczne atrakcje. TLK znów wykazało się nielada inteligencją, sprzedając
bilety z miejscówkami w innym wagonie, niż rowery ;) Koczowałyśmy więc
luksusowo na luksusowej teelkowej podłodze ;D
Ale jak mówią: „Nie
żałuj nigdy niczego, co wywołało uśmiech na twojej twarzy” ;D
Nie lubię podsumowań…, jednak:
Polska jest piękna…
zielona, zalesiona, Polska na wsi z ludźmi, którzy oferują ci kawę, ciastko,
własny chleb czy dobre słowo na dalszą podróż.
Zahaczyłam o 4
województwa: pomorskie, warmińsko-mazurskie, podlaskie i lubelskie. Wypiłam
hektolitry CocaVelo, zjadłam kilka palet czekolad i batonów, z 10 kg żółtego
sera, cyknęłyśmy pincet tysięcy selfiaczków z dzióbkami lub bezzzz... Standardy jakości wszelakiej spadały z każdym dniem, a standardy sanepidowe,
yyyy, że jakie standardy????
Wiem też, że jako
zwierzę stadne nie chce podróżować sama. Niecałe 3 dni w dość specyficznych
wtedy klimatach dały mi do zrozumienia, że plany samotnych podróży odkładam na
czas bliżej i dalej nieokreślony ;-)
Moja „dziewczynka”
spisała się na medal! ;-)
Dziękuję moim
współtowarzyszom za obecność i wspólne kręcenie! Cd. Green Velo już za rok, a
po drodze, co się wydarzy… ;-))
SIŁA VELO!!!

