Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:1532.36 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:52:12
Średnia prędkość:17.84 km/h
Maksymalna prędkość:49.77 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:52.84 km i 6h 31m
Więcej statystyk

Dzień 10 - Relaksowa "setka" na kawę i lody do Kielc ;-)

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · Komentarze(0)
Jako, że podróżuję już drugi dzień sama, żeby tradycji stało się zadość, musiałam poczuć lekki smak ryzyka ;) i udałam się krajówką "74" do Kielc z Końskich ( dojazd z Sielpii Wlk. ). Cóż to za cudowne uczucie podróżować jednym pasem z rozpędzonymi tirami ;) Chciałam zaoszczędzić nieco km i czasu, a i tak wyszła "50" w jedną stronę ;) Plus? - rozpędzony, wyprzedzający tir daje 0,5sec cienia i muśnięcie "wiatru" ;))
Powrót - na szczęście inną drogą, poleconą przez pracownika hotelu, częściowo zahaczającą o krajową "42", ale o niebo lepszą od "74". Mniejszy ruch, mniej tirów, więcej drzew ( przez Zagnańsk, Odrowąż, Stąporków ). Pracownicy z ekipy porządkowej zbierającej śmieci poprowadzili mnie kilkanaście km przez las, zatem skrót w lesie w tym upale był na wagę złota! I nie tylko szlak GV manipuluje dystansami na znakach ;): "proszę pani, ile jeszcze do Końskich"? - "jakieś 16km". Po kilku km: "proszę pana, a do Końskich to ile zostało" -"jakieś 17km". Na tej samej stacji benzynowej pracownik tejże "20 z małym hakiem i pani będzie na miejscu..." :D Także ten... ;))

A lody w "BOSKO" boskie! I właściwie mogę śmiało powiedzieć, że lody, kawa i rozmowa z chłopakiem właśnie zaczynającym GV to był jedyny sensowny cel tej wycieczki po Kielcach. Jaskinia i Geopark były dziś zamknięte, więc zrobiłam odwrót "do domu".


                                                             

                                        

                                        

                                                        

                                                        

                                                       

Dzień 9 - Egzotyka samotnego podróżowania Velo... META Velo

Niedziela, 30 lipca 2017 · Komentarze(2)
Samotne rowerowanie w moim wykonaniu bywa, jak się okazuje, tradycją nietuzinkową ;)

To był znów ten dzień, kiedy kręcę najwięcej, kiedy jadę 160 km w palącym słońcu, bez grama cienia, bo tak szlak prowadzi, kiedy nie można znaleźć noclegu, bo  ludność rzuca się na bajora i rezerwuje każde miejsce do zakotwiczenia dekadę wcześniej, kiedy napalony i nawalony właściciel domków zieje agresją i chęcią spędzenia upojnych chwil, niestety ze mną...

Jak też bywa, kiedy jadę sama, prawie nie robię przystanków. Jedynie poranny na szukanie noclegu okazał się dłuższy, niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Wszystkie noclegi do tej pory były za pierwszym, drugim strzałem, ale zapotrzebowanie na noclegi w okolicy Sielpii Wielkiej przewyższyło zapotrzebowanie na nocleg dla mnie na choćby jedną noc.
Kiedy już znalazłam domek, właściciel kazał meldować mi się co pół godzinę, godzinę, żeby "trzymać dla mniej miejsce".
A kiedy już tam dotarłam skonana, poparzona słońcem i nieludzko zmęczona, okazało się, że pijany kolo lat 60+ miał plany co do mnie na wieczór. Nie będę opisywać szczegółów, informację tę zostawiam dla przestrogi. Ostrzegam kobiety przed zatrzymywaniem się u faceta w domkach przy ul. Spacerowej - niejakiego Kołakowskiego - tel. 601-161-414.

Co do Końskich... Niech ktoś mi wytłumaczy brak jakiegokolwiek oznakowania, że kończy się tu szlak ;) Uparłam się i krążyłam w tym cholernym upale jeszcze przed "przygodą noclegową" po tym miasteczku w celu znalezienia jakiejkolwiek malusiej tabliczki, znaczku, karteczki, że Meta, że Koniec, że Gratulujemy, że wytrwaliście ;) I kobitka starsza baaardzo zaangażowała się w pomoc w znalezieniu pomarańczowej tabliczki ( "takiej wariatce to trzeba pomóc" ;p ). Nie, żebym oczekiwała dywanów czerwonych i fanfarów, ale po coś człowiek dyma te ponad 2 tys. km ;-)))

Ostatecznie nocleg miałam w Końskich, do których kolejny raz musiałam zawitać, w Hotelu Łuczyński. Koszt - 90,00 zł za dobę ze śniadaniem. Przynajmniej spokojnie. Stacjonowałam tam przez 3 dni i zdecydowanie wyczuliłam się na pijanych, chamskich facetów. W Końskich, Kielcach i okolicach. Po 7 latach jeżdżenia - często samotnie, w ciemnościach zimą przez las, etc. w końcu postanowiłam kupić gaz, który mam nadzieję, nigdy mi się nie przyda.

Nie będzie obfitych podsumowań ;)
Trasa od Chełma do Końskich summa summarum, jak zawsze przyjemna, nawierzchnia najczęściej dla lubiących asfalty ;), ogólnie w lepszej kondycji, niż od Elbląga do Chełma. Z całą mocą będę polecać Green Velo, co też czynię od zeszłego roku. Nie podzielam zdań malkontentów, którzy jęczą na każdy kawałek szutru, piachu. Taki pomysł, taka trasa, a za warunki pogodowe organizatorzy odpowiedzialności nie biorą. Dla mnie to możliwość poznania kraju od strony rowerowej, resetowania głowy od problemów i napawania się krainą zieloną - dla mnie nie do przecenienia.
Tony batonów, bananów, o dziwo parę palet mniej sera żółtego!, za to hektolitry kefiru ;D Z Coca Velo "byłam" też w Cuncun, Porto, na Bali, Helu, w Zakopanem, na Mazurach, na obozie piłkarskim i filmowym...

Wpisy będę uzupełniać, jak skleroza będzie miała wolne ;)

META VELO. A za rok? ;-)

Foto. Chyba pierwszy raz widziany znak z taką dwucyfrową liczbą ;) Wydawało mi się, że prosto z Kielc ( tam ci on był ) rozpędzę się i 80km prosto do Końskich w godzinę potnę;'D To było oznaczenie zjazdu z chodnika :'D

                                                     

                                           
                        
                                       

                                    

                             

                           

                                                         

Dzień 8 - Pod Sandomierzem bieżę na rowerze... BOOM! Velo ;-)

Sobota, 29 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kolejny dzień świetnej pogody, poza upałami afkorss ;) Kiedy w reszcie kraju grzmi, wieje i leje u nas słońce i bez opadów.
Zawsze mówię, żeby ze mną jeździć na urlopy, bo pogoda zamówioną jest ;-)
No, trochę przesadą jest ponad 40 na słońcu, kiedy poparzenia i uczulenia daje się we znaki i człowiek szuka ino 10cm2 cienia, żeby kawałek jakiś swój schować. W Sandomierzu skwaaarrrr. Na tony zjadane lody pomagają na krótko, ale to dobra wymówka, żeby zjadać bez limitów ;-)

Nie mogłam jednak uniknąć zaliczenia gleby w iście kaskaderskim stylu ;) Nawigując z komórką w łapie ( oczywiśśście, że nie wolno tego robić! ), połączyłam się pępowiną z asfaltem blisko Sandomierza ;) Skończyło się lepiej, niż wyglądało ;) Krew, guzy, siniory, lekki szok :D 
I lampa kolejnego upadku, łatana już wcześniej, zdecydowanie nie przeżyła ;)
W Sandomierzu, niestety, odłączyła od nas Asia W. ze Środy Wlkp.

Przygody z serii: "tych sensacyjnych" jednak się na dziś nie skończyły. Ok. 15 km za Sandomierzem pani starsza wyjeżdżająca z podporządkowanej przywaliła w Dżoanę samochodem..., bo pomyliła pedał hamulca z pedałem gazu... Na szczęście nic się nie stało, sakwy zamortyzowały uderzenie, wyprostowałyśmy błotnik i licząc, że nic niemiłego się więcej nie wydarzy, popędziłyśmy dalej!
Przed końcem dnia nawiedziłam jeszcze ruiny Zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Imponujące mury, które muszą wyglądać nieziemsko, kiedy wpadają w nie promienie słońca. Chciałabym zobaczyć je jeszcze świtem i przed zmrokiem...

Nocleg w Rakowie u "Baby Jagi", jak mówili lokalsi ;) - 35,00 zł.

                                 

                                               

                                  

                                  

                                        





                                              

Dzień 7 - (L)Ewaaaaa wolnaaaaaaa Velo!!! ;P

Piątek, 28 lipca 2017 · Komentarze(2)
Poranek zaczęłyśmy od zwiedzania Zamku, zw. inaczej Zamkiem Lubomirskich i Potockich w Łańcucie – dawną rezydencję magnacką. Na tle innych magnackich rezydencji w Polsce zamek w Łańcucie wyróżnia się – mimo strat – bogactwem zbiorów i zachowanymi założeniami parkowo-pałacowymi, a więc ogrodami, budynkami mieszkalnymi i służebno-gospodarczymi. Oryginalne jest ich wyposażenie, w tym znakomita kolekcja pojazdów konnych wraz z akcesoriami. Do najcenniejszych dzieł sztuki należą m.in. autoportret Sofonisby Anguissoli z 1556 r. i rzeźba dłuta Antonia Canovy przedstawiająca Henryka Lubomirskiego jako Amora. W Łańcucie znajduje się obecnie również największy w Polsce i najlepiej zachowany przykład biblioteki magnackiej (liczącej 22 tys. woluminów).
Do głębszego rekonesansu Storczykarnia, Wozownia itd.
W Leżajsku pospiesznie zobaczyłyśmy Bazylikę ZNMP. Wyróżniająca jest stylistyka Bazyliki - 19 ołtarzy, a przede wszystkim zabytkowe organy, na których jednocześnie może grać trzech organistów. Nam, niestety, nie udało się nasycić tymi dźwiękami, zatem to też do przeniesienia w przyszłość ;)
Dziś odłączył się Jarek, żeby dotrzeć do domu - do Stalowej Woli.
Dziś dzień strat drobnych materialnych - mi koło zmieliło ulubione spodenki z pampersiakiem, co to się były suszyły na agrafkach na sakwach ( były uprzejmie się odpiąć ) - plus - że agrafy nie przebiły opony i strat większych w rowerze nie było. Rower Aśki W. zapragnął pojechać sam, bez właściciela, ale rymsnął o glebę, co poskutkowało cięciem nowiuśkiego błotnika.  
Nocleg w Ulanowie przy ul.Sandomierskiej 31 ( tel. 784-012-865 ) - 35,00 zł.

                                                           

                                           

                              

                            

                           

                         

                                                        

                                                  

                                                

Dzień 6 - BDSM Velo cz. 2

Czwartek, 27 lipca 2017 · Komentarze(2)
Podjazdy, podjazdy... w okolicach Błażowej, Dynowa - no relaks dla oczu :D O trzeszczących kolanach i tyłku nie ma sensu wspominać ;p Do Rzeszowa jeden wieki podjazd z wiecznie jednocyfrową prędkością. Przy objuczeniu 10/10 i takich temperaturach to wypacanie hektolitrów wszystkiego. Batony, batony, kawki, banany, batony i morze Coli Velo... ;)
W Rzeszowie odłączył się Kuba, wracając tego dnia do Warszawy. W czwórkę poszliśmy zwiedzać Trasę Podziemną, walcząc z mega głupawą i chichraniem, jak w podstawówce, unikając karcącego wzroku przewodnika :D
Mocne espresso i extra pizza w "Rdzy" oraz lody w "Niebieskich Migdałach" nieco pomogły w znoszeniu bólu tych podłych, afrykańskich upałów.
Dzień mojego kryzysu sił i marnego samopoczucia.

                                     

                                       

                                  

                                                           

                           

                                    

                                     

                                      


Dzień 5 - BDSM Velo!!!

Środa, 26 lipca 2017 · Komentarze(4)

Ooooohhh YESSSS!!!
Takie widoki, takie podjazdy, takie wszystko to ja rozumiem! ;D

Dzień rozpoczął się spokojnie - zwiedzając Przemyśl. Z Aśką i Kubą zobaczyliśmy zamek z rotundą z XI wieku. Dżoana nie próżnowała jedna w tym czasie i wylukała niesamowite kulinarne CUDA - w samym środku Rynku cudowne miejsce z dawnych czasów - piece, drewno, patelnie ze smażącymi się racuchami i innym dobrem. MNIAM i MRAUUUU!!! ;-)
Po drodze, po negocjacjach odbiliśmy ze szlaku do zamku w Krasiczynie. Mordercze podjazdy, 6-7 km/h wynagrodziły nam piękne widoki zamku.
No co za podjazd w Jaworniku Ruskim... ;-)
Nocleg w Dąbrówce Starzeńskiej ( Agroturystyka "Na Folwarku" ) - cena 35,00zł/osobę ( w pokoju 5-osobowym ), tel. 694-276-850.

                                                  

                          


                         

                         

                   

                          
           
               

                   

                     

                           

                                      
                                                                  
                                                         

                                  

                                 
                                     

                                        

                                   

Dzień 4 - Draża Korsarza czy Draża Marynarza Velo?

Wtorek, 25 lipca 2017 · Komentarze(3)
Dziś zobaczyliśmy jedną z piękniejszych cerkwi - Cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Chotyńcu z ok. 1600 roku. Jest to jedna z najstarszych w Polsce drewnianych cerkwi greckokatolickich w Polsce.
W drugiej części dnia byliśmy w Arboretum w Bolestraszycach, gdzie znajduje się kilka tysięcy rzadkich gatunków roślin. Niestety - za szybko, za krótko, gdyż wpadliśmy na chwilę przed zamknięciem.
Nocleg w Schronisku PTSM "Matecznik" w Przemyślu przy ul. Lelewela - 30,00 zł/osobę w 10 osobowej sali. Kuchnia i łazienka są, łazienki czyste, ogólnie do polecenia ;)
                                                        
    

                                          















                                                   

                                                 

Dzień 3 - I want you ride my bike Velo ;-)

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · Komentarze(3)
W okolicach Zwierzyńca dołączył do nas Jarek i od tego momentu podróżowaliśmy w komplecie.
Tegoroczny tour wiązał się z licznymi obecnościami przy zbiornikach wodnych, akwenach, rzeczkach, stawikach etc. ;)
Nie jest zatem przypadkiem, że z Jarkiem spotkaliśmy się właśnie przy Stawach "Echo" w okolicach Zwierzyńca. W dalszej części dnia urzędowaliśmy też w Józefowie przy jeziorku, a jeszcze później w Suścu, przy Szumach. 
Nienawidzę upałów...!!! Pierwsze poparzenia i uczulenia pojawiły się nieproszone - będzie ból i nocą drapanie ;D
Nocleg w Horyńcu Zdroju, zaledwie 25,00zł za osobę - najtaniej ze wszystkich noclegów Green Velo, ul. Kolejowa 9.

          


                                     

                  
                                               

                 
                 
                     
                  
         
                   
                                   

                              

                                                 
            
                                    
                                     

Dzień 2 - W Szczebrzeszynie...piwo Litovel zrobi tak, że w życiu tego nie wypowiesz Velo ;-)

Niedziela, 23 lipca 2017 · Komentarze(2)
Z Kubą mieliśmy spotkać się na trasie po jakiś 20 km. Pierwszy odcineczek szybko nam przypomniał, że Green Velo to nie jazda niedzielna po nowiutkim ddrze ;D Upaciane w błocie, glinie, rowery tudzież przemierzałyśmy bagna w kierunku Siennicy, Borunia i innych nazw obco brzmiących.
Pierwsze kawki i lodziki w Krasnymstawie. Objechane, pomacane, wyjechane ;)
W drugiej części dnia drużyna zapragnęła taplania się w Zbiorniku Nielisz - sosny, palmy, kebaby... ;p Nie nie, u mnie nic się nie zmieniło, nadal trawa i sałata ;))
Tuż przed Szczebrzeszynem nieco zlał nas deszcz i był to, poza 15 minutami innego dnia, jedyny opad, jaki nas zaszczycił. Przez cały czas rowerowania z nieba lał się żar - wiadomo - kiera, patelnia, hyca ;/
Nocleg - Szczebrzeszyn, ul. Sądowa 5a, po 35,00zł. I kuchnia jest, i rower państwo pozwolili umyć i niby pierwszy dzień, a woda ciepła już cieszy :D

                                 

                                                                                                                                                                             
     

                                         

                                        


Dojazdy do/z ciopąga - Chełm

Sobota, 22 lipca 2017 · Komentarze(2)
Tymże dniem rozpoczęło się GreenVelowanie 2 ;)

Z Asią W. pociągiem o godz. 08:30 dotarłyśmy do Chełma, skąd nazajutrz rano, już w większym teamie, mieliśmy rozpocząć Tour GV AD. 2017. Wieczorem dotarła Dżoana ( Formalina ) i Kuba Z.
W końcu udało mi się wyściubić nos poza ul. Kolejową w Chełmie ;) Z Aśką zwiedziłyśmy Jaskinię Kredową, ciesząc się przyjemnym chłodem i opowieściami o duchu Bieluchu ;-) Jedzenie w McKenzee Saloon - the best! Mega porcje i przystępne ceny! ;)
Rozgrzewkę mięśni przed GV zapewniło nam bieganie sprintem po Chełmie, żeby zdobyć jakiś ciuch z długim rękawem do mrocznej i zimnej jaskini ;) Tubalny głos przewodnika roznosił się po jaskini, która co chwilę ukazywała paradoksalne postaci z wystaw H&M czy innej Zary, które niby przypominać miały styranych pracą górników... ;]
Nocleg, według tradycji roku poprzedniego, w Tessie przy ul. Kolejowej. I pokój ten sam, i cena ta sama - 80zł za pokój 2-osobowy.