Czeski Raj - cz. 2
Komentarze (9)
Aż tak daleko nie doszedłem, ale wjazd rowerem gąsienicowym na Mt. Everest przerabiałem już w niejedną bezsenną noc.. :D
mors 10:59 czwartek, 8 sierpnia 2019
Hue hue, mimikę mam nazbyt bogatą czasem ;
Użyj ;) - np. Pierwsze zimowe wejście ( tu: wjazd na mono ) na K2. A kto Ci wyobraźnię pohamuje?
Evita 10:19 czwartek, 8 sierpnia 2019
Przy takich minach to aż się prosi o powitałę. ;D No trudno, użyję swojej wyobraźni. ;)
mors 10:06 czwartek, 8 sierpnia 2019
Tak, Morsie, środkowa część bieżnika jest metalowa ;)
Powitałki?, phhhh ;p
Evita 06:28 czwartek, 8 sierpnia 2019
"metalowy bieżnik"?? a nie klocek hamulcowy? ;)
Rowery o tyle fajne, że widać na nich patynę - zazwyczaj w muzeach to wszystko ochlapane świeżą farbą - tak jak chociażby widoczne tu automobile. :/
A zdjęcia z Rumcajsem aż się proszą o zrobienie powitałki. ;))
mors 23:15 środa, 7 sierpnia 2019
Wiem, że Sajgon razem z Hiroszimą i Nagasaki miałaś. Cofam co napisałem. Współczuję.
yurek55 12:17 środa, 7 sierpnia 2019
Mi się Jurek mieści - kiedy podstawiają ci pod drzwi psa, który miał być u mnie po urlopie już na tydzień przed i nie masz czasu jedzenia kupić, a jeszcze po serwisach latać. I to nie był stricte rowerowy wyjazd btw. Poza tym droga do pracy po płaskim to jedno, a spore to drugie.
Evita 06:22 środa, 7 sierpnia 2019
Nie chce mi się pomieścić w głowie, że na rowerowy wyjazd wakacyjny jedzie się niesprawnym rowerem. To juz te rowery z muzeum dawały pewnie większą frajdę z jazdy.
yurek55 21:03 wtorek, 6 sierpnia 2019
Genialne te rowery. Widzę, że nawet coś w rodzaju amora wtedy testowano :)
Trollking 18:31 wtorek, 6 sierpnia 2019