Kampinoskie masakrujące emtebe... ;-)

Niedziela, 11 czerwca 2017 · Komentarze(8)
Tak ciężkiego przejazdu leśnego chyba jeszcze nie miałam: niekończące się piachi, konarzyska, bagna, tarki, a wydawało mi się, że w Kampinosie zwiedziłam już wiele ścieżek i dziwnych przejazdów ;) Nawet wciąganie rowerów pod niektóre "góry płaczu" było nie lada wyzwaniem.
Dwa "kapciochy" Tomka B. w ciągu pół godziny przepowiadało dzień pełen szybkich zwrotów akcji, łącznie z zaskakiwaniem przez rzeczonego swojej nawigacji ;D To ona musiała się dostosowywać... ;) A piwo i pizza w Julinku już dawno tak dobrze nie smakowały!!!

I moja wyczekiwana głupawa, uniemożliwiająca kręcenie po 100. km, znów się pojawiła!!! LOVE IT!

                  

               

Komentarze (8)

Dla swojego piesełka - niewątpliwie ;-) Tylko do niego mam taką anielską cierpliwość! ;)

Evita 06:18 środa, 21 czerwca 2017

Mamuśka się znalazła. ;p ;)

mors 17:16 wtorek, 20 czerwca 2017

Kolega to jak brat, drogie dziecko! ;-)

Evita 06:45 wtorek, 20 czerwca 2017

hmm, w sumie to i dobrze, ze kasaly, przynajmniej gupoty nie były wam głowach. ;p ;))

mors 13:34 poniedziałek, 19 czerwca 2017

Morsie, komary żarły na potęgę, zwłaszcza w bagnistych rejonach ;) Jednak chyba możliwość jeżdżenia po wertepach po lesie rekompensuje mi te niedogodności ;-)

Evita 06:38 poniedziałek, 19 czerwca 2017

Komary dały Wam żyć? ;)
W mglistym listopadzie jest tam pewnie ciekawie... :)

mors 23:38 piątek, 16 czerwca 2017

Kampinos ciągle mnie pozytywnie zaskakuje... ;-)

Evita 06:30 wtorek, 13 czerwca 2017

Ładny dystans w najlepszym z możliwych plenerze :)
Brawo Ty ;)

fullmetal81 17:08 poniedziałek, 12 czerwca 2017
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!