Tak dziwnej wyprawy rowerowej dawno nie było... ;-)
Natolin - PKP Wa-wa Powiśle ( do Sochaczewa ) - próba dokończenia szlaku zielonego... ( zgubienie się nie mniej, niż 20 razy! ) - w końcu pociąg z Nowego Dworu Mazowieckiego ( do Dworca Wawa-Centralna ) - Natolin
Mega dziwny, acz mega przyjemny dzień ;) W końcu lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć :P Choćby zgubić siebie, i to z 20 razy... ;-) Masakryczny upał... A szlak zielony do ogarnięcia w przyszłości... Chyba, że jutrzejsze kajaki i odmęty Pilicy mnie wciągną ;], wtedy przyszłość już w którymś ze światów alternatywnych...
Oprócz tragarza wcale nie żądam :P, a wynika to wyłącznie z uwarunkowań fizycznych. Mechanikiem i budowlańcem mogę zostać sama, no i do garów przykleić się nie dam! ;P
Ta "lodówka" to stary gryps. ;> Wiadomo, że chodzi o półtora miliona sytuacji, w których feminizm się kończy. To jest co najmniej schiza, jak kobiety oczekując wszelakich praw a nawet nowych przywilejów (np. parytety), jednocześnie żądają i oczekują od facetów realizacji wszelkich ich "tradycyjnych" obowiązków (mechanik, tragarz, budowlaniec, informatyk, ochroniarz itd. itp.) i żeby było jeszcze śmieszniej - jednocześnie bojkotują pojęcie "kobiecych obowiązków" (matki, żony, sprzątaczki, kucharki itd.).
Wniosek - po raz enty moja orientacja przebija "orientację męską"... ;) Kto to w ogóle wymyślił, że kobiety są ułomniejsze na wielu płaszczyznach?? Mój feministyczny pierwiastek buntuje się w całej swej rozciągłości ;] Choć mój kolega mawia, że feminizm kobiet kończy się, kiedy trzeba wnieść lodówkę na 3. piętro bez windy... ;D Co do średniej - zawsze mnie to dziwi - co nie spojrzę na licznik - 30km/h, a później ledwo 20 na finiszu ;]